Magdalena Federowicz-Boule - założycielka i współwłaścicielka pracowni architektonicznej Tremend. Kobieta sukcesu, ambitny i konsekwentny architekt. W specjalnym wywiadzie opowiedziała o początakach firmy, jej podstawowych wartościach, projektach i inspiracjach.
Redakcja: Firma Tremend opiera się na 2 fundamentach: usługach projektowych oraz zarządzaniu projektem inwestycyjnym. Jak to wygląda w praktyce?
Magdalena Federowicz-Boule: Tremend powstał w 2010 roku i na początku skupiał się na projektach architektonicznych oraz wielobranżowych. Mamy u siebie także dział designu. Tworzymy projekty wnętrzarskie oraz zajmujemy się tematami, które wymagają kreatywnego podejścia oraz pracy twórczej. Mój wspólnik, Jarosław Gwóźdź, ma natomiast pod swoją pieczą dział zarządzania projektami i koordynacji budów. Tak naprawdę jest to ściśle związane z tym, że niektórzy klienci powierzają nam projekt, a jednocześnie zarządzanie budową po to, żeby pilnować budżetu oraz założeń związanych z jakością i terminami. W praktyce wygląda to tak, że posiadamy zespół, który przeprowadza przetargi dla inwestorów, wyłania wykonawców, a w trakcie inwestycji zajmuje się pilnowaniem kosztów, jakości i harmonogramu. Pomaga nam to też dopilnować naszych założeń projektowych. Często inwestorzy nie chcą jednak powierzać wszystkich prac generalnemu wykonawcy, a mają kilku podwykonawców i my jesteśmy wówczas tylko koordynatorem tych działań. Zapewniamy kompleksową obsługę naszym klientom, dostosowaną do ich potrzeb.
Pracownia Tremend powstała w 2010 roku, w bardzo ciężkim okresie dla branży budowlanej. To musiał być trudny moment na rozpoczęcie biznesu - skąd taki pomysł i jak to przetrwaliście?
To również była dla nas szansa. Każdy chyba ma taki moment, że chce coś zmienić w swoim życiu. Nie było to uzależnione od faktu czy jest kryzys, czy go nie ma, była to spontaniczna decyzja. A przetrwaliśmy ten trudny czas chyba właśnie dlatego, że podejmowaliśmy się skomplikowanych projektów, mocno technicznych, przebudów i takich, których inni bali się rozpocząć. Dzięki temu udało nam się zdobyć dużo pozytywnych referencji, które pozwoliły nam stworzyć markę znaną z dobrej jakości. Dopiero później przyszedł czas na większe, bardziej ambitne i wartościowe zlecenia, które dają nam prawdziwą przyjemność tworzenia.
Wydawać by się mogło, że rynek architektoniczny jest mocno nasycony, ale jak widać, Wam świetnie się udaje w nim istnieć? Pracownia się rozwija. Jaki jest Wasz przepis na sukces?
Wydaje się, że akurat teraz jest bardzo dobry czas dla pracowni projektowych, ale to może być złudne. U nas jest zawsze stabilna sytuacja, bez przerwy mamy dużo pracy, niezależnie od tego czy jest dobrze, czy źle na rynku budowlanym. Czasem bywamy tym nieco zmęczeni, ale nieustanne wyzwania pozwalają przezwyciężyć takie momenty. Mogę pochwalić się też wspaniałym zespołem profesjonalistów ? pracownicy zostają z nami latami, emocjonalnie angażują się w projekty i po prostu lubią to, co robią, zwłaszcza realizacje, w których można wykorzystać trochę ciekawego designu i dużo własnej inwencji twórczej. To nas bardzo odświeża i powoduje, że ta praca jest ciekawa. Nie boimy się brać także małych, ale kreatywnych projektów, które są taką ?wisienką na torcie? naszej działalności i powodują, że nasza praca jest dzięki temu bardziej kreacyjna.
Tremend specjalizuje się w hotelach i obiektach użyteczności publicznej. Jakie jeszcze projekty znajdują się w Waszym portfolio?
Zaczynaliśmy od galerii handlowych, ale w swoim portfolio mamy zarówno projekty hoteli dla klientów sieciowych, jak i prywatnych, projekty użyteczności publicznej, nawet takie, jak dworce kolejowe, projekty biurowe, a teraz także zaczynamy pracować nad projektami wnętrz prywatnych i mieszkań.
Co wyróżnia Tremend na tle innych pracowni architektonicznych? Jaki jest Wasz znak rozpoznawczy?
Staramy się, żeby wszystkie nasze projekty miały w sobie niepowtarzalne, interesujące elementy, przyciągające uwagę, dające do myślenia? Oczywiście, jak wszystkie pracownie, mamy w swoim portfolio nudne, standardowe realizacje, które nie przynoszą nam pełni satysfakcji, ale pozwalają przetrwać, takie jak np. pawilony handlowe. Nie ukrywam jednak, że najbardziej kochamy właśnie te projekty, w których jest miejsce na design, niecodzienne "ugryzienie" tematu i przekazanie cząstki siebie. Czy to nas wyróżnia? Myślę, że pokaże to czas.
Które więc projekty sprawiają wam największą radość?
Bardzo lubimy projekty hotelowe, bo one są mierzone taką "ludzką skalą". Przede wszystkim muszą uwzględniać potrzeby przyszłych użytkowników. Hotelarze chcą podążać za trendami, oferować swoim gościom jakąś wartość dodaną. Coś, czego nie ma jeszcze konkurencja. I to właśnie jest bardzo ciekawe wyzwanie, inspirujące i dające pole do popisu naszej kreatywności. Dzięki temu nie tylko musimy nadążać za trendami, ale wręcz je kreować.
Gdzie czerpiecie inspiracje do swoich projektów?
Śledzimy trendy, obserwujemy, co się dzieje za granicą. Jeździmy na najważniejsze wystawy i targi: w Londynie, Mediolanie, Kopenhadze. Staramy się też w naszej pracowni robić co jakiś czas brain stormy, który powodują, że ludzie spontanicznie dzielą się swoimi pomysłami. Inspiracją dla nas bardzo często są jednak przyroda, natura, światło? Gdy na przykład spacerując po lesie, widzimy w jakimś miejscu promienie słońca przebijające się przez gęstwinę, zastanawiamy się, jak taki efekt wykorzystać w naszych projektach, jak przekazać to doznanie innym ludziom. I potem staramy się to zrealizować. Ostatnio też fascynuje nas, choć myślę, że także wielu designerów, trend polegający na odnawianiu tego, co stare i poszukiwaniu w przedmiotach nadgryzionych zębem czasu czegoś, co może być piękne i ma myśl technologiczną. Na przykład wyszukujemy stare lampy, które restaurujemy. Ostatnio zrealizowaliśmy projekt dla inwestora, który miał bardzo ograniczony budżet i powiedział, że trzeba wymyślić coś taniego i ciekawego. Ostatecznie korzystaliśmy ze starych przedmiotów, baniaków, rur, urządzeń pofabrycznych, które znaleźliśmy na terenie inwestycji. Rewitalizujemy, nadajemy im nowe funkcje i tworzymy coś zupełnie nowego. Ten trend ostatnio bardzo nas fascynuje.
Realizacji, jakiego projektu byście się nigdy nie podjęli?
Teraz jest sporo projektów, które realizujemy z mniejszym entuzjazmem, niż miało to miejsce kiedyś, a wówczas pozwalały nam przetrwać. Co nie oznacza, że zupełnie z nich zrezygnowaliśmy. Na pewno nie podjęlibyśmy się czegoś, co wiemy, że nie wyjdzie, że jest to nie tylko katastrofa finansowa, ale też nieudane założenie. Z czego nic się nie da zrobić. Niestety często na początku drogi tego nie widać. Dopiero w trakcie realizacji okazuje się, że jest to porażka.
Dziękuję za rozmowę.